2014-03-12 13:37:20
Polska droga do NATO
Dziś złożyłbym podpis z równym przekonaniem, co wtedy. 12 marca 1999 roku miejsce Polski zostało bowiem określone zgodnie z polskim interesem narodowym. W tej kwestii nie mam żadnych wątpliwości - Bronisław Geremek.
Do 1989 roku ówczesna Polska Rzeczpospolita Ludowa swoje bezpieczeństwo mniej lub bardziej suwerennie związała z Układem Warszawskim. Oficjalne założenia doktrynalne głosiły obronny charakter sojuszu, jednak w sztabach, w tym i w ludowym Wojsku Polskim opracowywano plany uderzenia na Europę Zachodnią. Na szczęście dla każdej ze stron, nigdy bezpośrednio nie doszło do ich realizacji. Po załamaniu systemu komunistycznego w krajach socjalistycznych i wywróceniu do góry nogami sytuacji geopolitycznej w Europie, doszło do szybkiego rozkładu struktur wojskowych i politycznych Układu Warszawskiego. Najpierw, 25 lutego 1991 roku w Budapeszcie, podpisano porozumienie w sprawie rozwiązania współpracy wojskowej w ramach sojuszu z dniem 31 marca, zaś 1 lipca tego samego roku, tym razem w czechosłowackiej Pradze, akt rozwiązania jego struktur politycznych. Wkrótce po tych wydarzeniach w ZSRR miał miejsce tzw. pucz Janajewa, próba powrotu do dawnych rozwiązań politycznych. Jednak ludzie radzieccy, w tym także ci z resortów siłowych na tyle zaczerpnęli oddechu wolności, że pod kierunkiem ówczesnego prezydenta Federacji Rosyjskiej Borysa Jelcyna skutecznie się przeciwstawili. Skutek był taki, że Janajew i poplecznicy przyspieszyli w praktyce rozpad Związku Radzieckiego. Przypieczętowane to zostało 8 grudnia 1991 w białoruskich Wiskulach, gdzie rozwiązano ZSRR a powołano do życia słabiej zintegrowaną Wspólnotę Niepodległych Państw. Na polu gry pozostały Stany Zjednoczone i ogromna postsowiecka spuścizna.
Nasz kraj pozostawał z boku. Mogliśmy już suwerennie decydować o polityce bezpieczeństwa Polski. Początkowo nikt nie wyobrażał sobie sytuacji, że Polska należy do przeciwstawnego bloku militarnego. Bezpieczeństwo Polski widziano w międzynarodowych instytucjach (Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Organizacja Narodów Zjednoczonych) oraz w formie pewnej neutralności, myślano również - w perspektywie wieloletniej - do wstąpienia do Paktu Północnoatlantyckiego. Argumentem za takim odległym postrzeganiem zaangażowania Polski w NATO była stacjonująca na terytorium naszego kraju Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej, która wcale tak chętna do opuszczenia naszego kraju nie była. Ostatecznie jednak, między innymi w wyniku bezpośrednich rozmów pomiędzy prezydentem Rosji (Rosja była spadkobiercą prawnym ZSRR) Borysem Jelcynem, a Prezydentem Rzeczypospolitej Lechem Wałęsą, przeprowadzonych w maju 1992 roku, problem udało się rozwiązać i ostatni żołnierz dawnej Armii Radzieckiej opuścił nasz kraj 17 września 1993 roku. Bez tego historycznego wydarzenia, myślenie o przynależności do zachodnich struktur bezpieczeństwa nie mogło mieć solidnych podstaw. Przede wszystkim strona zachodnia bardzo wstrzemięźliwie podchodziła do bliższej integracji byłych satelitów ZSRR z NATO. Dominowały u nich raczej obawy, także o zagrożenie dla rosyjskich reform jakie mogło takie rozszerzenie spowodować. Nasz kraj stosunkowo wcześnie rozpoczął przymiarki do integracji. W NATO widziano u nas gwaranta bezpiecznej i wspólnej Europy. Nie czekając na formalne instytucje, Polska, politycznie i militarnie wsparła operację „Pustynna Burza”. Operacja nie była pod auspicjami NATO, jednak pokazała strategiczny kierunek w którym podąża nasz kraj. W rejon Zatoki Perskiej skierowano dwie jednostki pływające Marynarki Wojennej (okręt-szpital ORP Wodnik, okręt ratowniczy ORP Piast) i polowy szpital. W tym czasie nawiązaliśmy współpracę w sferze obronnej z poszczególnymi krajami NATO, część z nich dotyczyła bardzo bliskiej, specjalistycznej współpracy wojskowej. Kooperacja z takimi krajami jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, czy Niemcy zdecydowanie wyprzedziła kontakty z Sojuszem jako całością, co znacznie ułatwiło późniejszy proces integracji i zdobywania wzajemnego zaufania.
Początkowo nie zakładano polskiej przynależności do NATO, w kraju pozostawał także nierozwiązany problem ze stacjonowaniem Północnej Grupy Armii Radzieckiej.
W grudniu 1991 roku zawiązano Północnoatlantycką Radę Współpracy (North Atlantic Cooperation Council), pierwsze instytucjonalne forum współpracy z byłymi członkami systemu komunistycznego, a 20 grudnia odbyło się jej pierwsze posiedzenie. Tak rozpoczęła się regularna współpraca z państwami naszego regionu. Choć w tym samym czasie upadł ostatecznie ZSRR, państwa zachodnie bały się zaogniać stosunki z dawnym supermocarstwem. Prezydent Jelcyn przesłał nawet na ręce przywódców czterech mocarstw (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Niemcy) list, w którym ich ostrzegał, że przyjęcie niektórych państw do NATO Rosja odczyta jako działanie przeciw jej interesom. Jelcyn chciał zbudować bardziej złożone relacje NATO-Rosja pomijające byłych swych satelitów. Stworzyć dla nich coś na wzór parasola bezpieczeństwa gwarantowanego przez te dwa ośrodki światowej polityki. Upominał się o prawo dla Rosji przy decydowaniu się o rozszerzenie Paktu na wschód. Lech Wałęsa rzucił więc hasło „NATO-bis”, własnej organizacji pozostawionych swemu losowi byłych satelitów Kraju Rad. Nikt nie traktował tego raczej poważnie, była to próba wymuszenia ustępstw i deklaracji ze strony NATO. Niedługo później, bo w marcu 1992 roku, ówczesny Sekretarz Generalny sojuszu Manfred Woerner w deklaracji warszawskiej skierowanej do państw Europy Środkowej mógł powiedzieć: „drzwi do NATO stoją otworem”. Nim owe „drzwi” szeroko się otworzyły, postanowiono zrealizować projekt pośredni, Partnerstwo dla Pokoju (Partnership for Peace). W podpisanej w listopadzie 1992 roku przez Prezydenta Lecha Wałęsę strategii bezpieczeństwa państwa, wejście do Sojuszu zostało uznane za priorytetowy cel polskiej polityki bezpieczeństwa. Czytamy w niej, że strategicznym celem Polski w latach dziewięćdziesiątych jest członkostwo w NATO. Wydaje się, że całkiem dobre stosunki Wałęsy z Jelcynem zaowocowały niespotykanym oświadczeniem tego drugiego. Podczas wizyty w Polsce w sierpniu 1993 roku, wbrew własnemu ministrowi spraw zagranicznych Kozyriewowi oświadczył przy dziennikarzach "Rosja nie ma nic przeciwko przystąpieniu Polski do NATO". Deklaracja poszła w świat, raz rzucone zdanie funkcjonowało swoim własnym bytem, pomimo późniejszych, niekiedy pogmatwanych tłumaczeń rosyjskich oficjeli.
Partnerstwo dla Pokoju
Program PdP pomyślany został jako pomost współpracy i nawiązywania nowych relacji pomiędzy Paktem Północnoatlantyckim a dawnymi krajami postkomunistycznymi czy postradzieckimi. Jego pomysłodawcami byli amerykański sekretarz stanu James Baker i niemiecki minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Gensher. Po raz pierwszy został przedstawiony w dniach 19-21 października 1993 roku w Travemunde (Niemcy) na spotkaniu ministrów obrony Sojuszu. Służyć miał zapobieganiu sytuacji kryzysowych, budowaniu relacji partnerskich i zaufania w podzielonej do niedawna Europie. Dla chętnych, miał być sprawdzianem międzynarodowej współpracy prowadzącej w prostej linii ku pełnoprawnemu członkostwu w NATO. Trzeba pamiętać, że na ówczesną sytuację w Europie rzutowało kilka czynników: rozbieżności interesów Stanów Zjednoczonych i państw Europy Zachodniej w dziedzinie budowy bezpieczeństwa, walka Rosji o utrzymanie strefy wpływów (Polska i inne kraje jako "bliska zagranica"), czy poszukiwanie przez nowo suwerenne kraje Europy Środkowej nowych strategii własnego bezpieczeństwa (opcja atlantycka lub indoeuropejska). Dodatkowo nie wszyscy byli zadowoleni z dotychczasowego rozwiązania w postaci Północnoatlantyckiej Rady (NACC). A i sama Europa stała się świadkiem niespotykanego od dawna, bardzo krwawego i burzliwego konfliktu na półwyspie bałkańskim. Wówczas Rosjanie puścili w świat wiadomość: Amerykanie znaleźli sposób na aspiracje i nalegania państwo środkowo europejskich. Chodziło o program pośredniej współpracy. Z kolei my, Polacy, otrzymaliśmy od USA (wizyta Madelaine Albricht w Warszawie) zapewnienie, że inicjatywa nie będzie zamiennikiem dla przyszłego członkostwa w Pakcie. Program miał mieć wydźwięk przede wszystkim polityczny, komponent militarny przestał w nim odgrywać aż tak wielką rolę jak w czasach rywalizacji Wschodu z Zachodem. Na szczycie w Brukseli (10-11 stycznia 1994 roku) powołano Partnerstwo dla Pokoju. Organem koordynującym przedsięwzięcie była NACC. Stosunkowo szybko, bo 2 lutego 1994 roku do programu przystąpiła Polska (porozumienie podpisał premier Waldemar Pawlak podczas wizyty w Brukseli). Co ciekawe, odbyło się to w dzień po wejściu w życie układu o stowarzyszeniu naszego kraju z Unią Europejską. W przemówieniu wygłoszonym w Kwaterze Głównej NATO Waldemar Pawlak powiedział: „Traktujemy Partnerstwo dla Pokoju jako nowy, obiecujący element architektury bezpieczeństwa europejskiego. Widzimy tę inicjatywę jako szansę Polski na umocnienie związków z NATO”. Jeszcze w kwietniu Polska złożyła w kwaterze głównej Paktu dokument prezentacyjny. Zakres współpracy widziano przede wszystkim w następujących obszarach współdziałania: prowadzenie operacji wspierania pokoju, prowadzenie operacji poszukiwawczo-ratowniczych na lądzie i na morzu, wspieranie misji humanitarnych. Przystąpienie do programu pozwoliło na utworzenie stałego przedstawicielstwa Wojska Polskiego przy SHAPE - Kwaterze Głównej Sojuszniczych Sił Zbrojnych NATO w Europie (Supreme Headquarters Allied Powers Europe). Polska komórka liczyła dwóch oficerów. Wśród innych uczestników PdP warto wymienić Rosję (22 czerwiec 1994), Ukrainę (8 luty 1994), Białoruś czy postradzieckie republiki kaukazkie i azjatyckie. Łącznie do programu przystąpiły 34 państwa (ostatnie to Serbia i Czarnogóra oraz Bośnia i Hercegowina, wszystkie 14 grudnia 2006 roku). Nie jest to tylko program dla każdego chętnego. Trzeba spełnić kilka warunków, a na pewno złożyć pewne deklaracje. Kandydat do Partnerstwa dla Pokoju musi przestrzegać norm demokratycznych, ogólnie przyjętych praw międzynarodowych, Deklaracji Praw Człowieka, Aktu Końcowego konferencji helsińskiej, wywiązywać się międzynarodowych traktatów rozbrojeniowych (głównie chodzi o CFE-1 a potem nowelizowany CFE-1A - traktat o redukcji broni konwencjonalnych), wystrzegać się od użycia siły w stosunkach międzynarodowych. NATO dało na początku duży kredyt zaufania chętnym do przystąpienia, dziś niektórzy z nich mieliby problemy z uzyskaniem akceptacji (mam na myśli choćby Białoruś, a gdyby pominąć wagę polityczną państwa to i Rosję).
To właśnie na polskim poligonie w Biedrusku odbyły się pierwsze ćwiczenia programu Partnerstwo dla Pokoju. Żołnierze nie celowali do siebie, lecz uczyli się współpracy.
Polska jako pierwszy (5 lipca 1994) z krajów-członków ustaliła z NATO tzw. Indywidualny Program Partnerstwa. IPP to przeważnie dwuletni pakiet, odzwierciedlający podstawy współpracy pomiędzy poszczególnymi partnerami a NATO, pokazujący ich cele i ambicje. Liczba wspólnych przedsięwzięć w ramach IPP systematycznie wzrastała. W 1994 roku było ich 40, w 1996 już 242, by na rok przed przystąpieniem do Paktu osiągnąć liczbę 460, głównie działań szkoleniowych. To w naszym kraju, na poligonie w Biedrusku, miały miejsce pierwsze międzynarodowe ćwiczenia wojskowe PdP. W dniach 12-16 września 1994 roku, w ramach ćwiczeń Cooperative Bridge („Most współpracy”) współdziałało ze sobą ponad 600 żołnierzy z 13 państw członków Paktu Północnoatlantyckiego jak i uczestników programu. Wkrótce po nich odbyły się pierwsze ćwiczenia lotnicze. W duńskiej bazie Karup przebywały samoloty MiG-23MF z 28. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego polskich Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej Kraju. Starano się realizować większe przedsięwzięcia szkoleniowe w cyklu corocznym. W kolejnych latach nasi lotnicy odwiedzali Węgry i Norwegię. Partnerstwo potraktowano jako poligon dla kontaktów dwustronnych i pomoc w dostosowaniu Wojska Polskiego do współdziałania z siłami zbrojnymi zachodnich sąsiadów. Popularnymi stały się pojęcia typu: interoperacyjność czy kompatybilność. Wszak na tym polega skuteczne działanie w sojuszu kilku podmiotów, muszą wypracować wspólne założenia, metody czy narzędzia późniejszej współpracy. W 1995 roku przystąpiliśmy do kolejnego elementu Partnerstwa dla Pokoju, nazwanego Procesem Planowania i Oceny Wykonania (Planning and Review Process). Był to etap jeszcze bardziej zazębiający współpracę szczególnie w zakresie sił zbrojnych. Obejmował udział niektórych jednostek wojskowych, elementów infrastruktury (bazy, porty, lotniska) w międzynarodowych przedsięwzięciach szkoleniowych, udział w operacjach pokojowych, poszukiwawczo-ratowniczych i humanitarnych, promowanie wymienianej już interoperacyjności między Wojskiem Polskim a NATO. Stwarzał również mechanizmy wymiany informacji dotyczących planów rozwoju czy finansowania systemu obronnego Polski. Do stałej współpracy w ramach Partnerstwa dla Pokoju nasz kraj przeznaczył kilka jednostek wojskowych oraz po dwa lotniska, ośrodki szkolenia poligonowego, porty morskie i dwie bazy logistyczne. Musiano wybrać pojedyncze elementy gotowe do współpracy. Wojsko Polskie jako całość nie było w stanie sprostać wymaganiom płynącym ze współdziałania z NATO. Wybrane elementy zostały doposażone i doszkolone tak by sprostać współpracy z zachodnimi członkami Sojuszu. By ułatwić współpracę omawiano wspólne cele interoperacyjne. Wybierano obszary które należało, a co równie ważne które było w stanie osiągnąć Wojsko Polskie. W pierwszym etapie funkcjonowania Procesu Planowania i Oceny Wykonania, w latach 1995-96, wybrane do współpracy elementy polskie osiągnęły 17 celów. W kolejnym, lata 1997-98 dalsze 24 cele interoperacyjne. Dalekowzroczne i ambitne wyznaczenie strategicznego celu Polski, członkostwa w NATO, pozwoliło na podjęcie kilku, bardzo istotnych z punktu widzenia obronności państwa decyzji. Było nią choćby zarządzenie o przejściu Wojska Polskiego na systemy broni strzeleckiej opartej na "natowskim" kalibrze amunicji 5,56 mm. Oczywiście te zmiany nie mogły zmienić status quo z miesiąca na miesiąc, czy nawet z roku na rok. Pozwalały jednak na odpowiednie ukierunkowanie wielu spraw (w tym przykładzie na rozwiązania techniczne wprowadzanej do użytku nowej broni strzeleckiej - do dziś nie przeszliśmy całkowicie na "kalibry NATO") jeszcze przed formalnymi zobowiązaniami. Niektóre z operacji NATO-wskich realizowanych choćby na terenach byłej Jugosławii (SFOR i IFOR) czy w Albanii wykorzystywało na terenach kryzysowych programy współpracy wynikłe z Partnerstwa dla Pokoju. To właśnie w tych misjach Wojsko Polskie zdawało pierwszy praktyczny egzamin ze zdolności prowadzenia działań, także bojowych w ugrupowaniach sojuszniczych. Bez tych doświadczeń dzisiejsze zaangażowanie w Afganistanie, gdzie swego czasu odpowiadaliśmy za jedną z prowincji, byłoby trudniejsze. Program dalej funkcjonuje, zresztą Polska nawet po staniu się pełnoprawnym członkiem Paktu, głosiła dalszy aktywny w nim udział.
Droga do NATO
Koncepcja polskiego członkostwa w NATO została ostatecznie przedstawiona w Brukseli w kwietniu 1997 roku. Jednoznacznie powiedziano o dążeniach do wejścia w polityczne i militarne struktury Paktu, na zasadzie równych praw i obowiązków. Jeszcze w lipcu tego samego roku, na szczycie w Madrycie, Polska wespół z Czechami i Węgrami otrzymała zaproszenie do uczestnictwa w rozmowach akcesyjnych. Rozmowy prowadzono we wrześniu i październiku 1997 roku. Urzędnicy NATO w formalnych dokumentach i oficjalnych rozmowach informowali kandydatów o warunkach i zobowiązaniach członkostwa w sojuszu - o tym często się dziś zapomina w dyskusjach, że członkostwo to nie tylko oczekiwania, ale i zobowiązania wraz z niepopularnymi operacjami militarnymi czy wydatkami finansowymi - w aspekcie politycznym, finansowym, prawnym czy militarnym. Przeciwnicy nowych partnerów ostrzegali przed zagrożeniem dla NATO-wskich tajemnic i tym samym bezpieczeństwa "starych" członków, wynikających z stereotypowego odczucia o niskim poczuciu obowiązku i zdyscyplinowania wśród Polaków, Czechów, czy Węgrów. Z kolei pretendenci zapewniali Sojusz, że są gotowi do przyjęcia i wypełnienia obowiązków i zobowiązań. Między innymi musieli wyrazić poparcie dla Nowej Koncepcji Strategicznej NATO, zobowiązań wynikających z Traktatu Waszyngtońskiego oraz umów i porozumień pomiędzy członkami Sojuszu, przekazania pod dowództwo NATO wszystkich operacyjnych sił zbrojnych (w gestii polskiego sztabu pozostały jednostki tyłowe i tzw. obrony terytorialnej), do udziału w planowaniu obronnym NATO, do dalszej intensywnej ścieżki realizowania interoperacyjności Wojska Polskiego z NATO (dokumenty standaryzacyjne NATO mają formalną nazwę STANAG) i wkładu finansowego do budżetu Paktu na poziomie 2,48% jego wielkości. Równocześnie z zobowiązaniami stricte politycznymi należało już brać udział w bieżącym cyklu planowania obronnego Sojuszu na lata 1997-2002.
Jeszcze przed wstąpieniem do sojuszu polscy żołnierze byli zapraszani na ćwiczenia wojskowe. Na zdjęciu Cooperative Osprey prowadzony w Stanach Zjednoczonych.
By w pełni w tym uczestniczyć, musieliśmy przekazać własny tzw. Kwestionariusz Planowania Obronnego (Defence Planning Questionnaire). Obejmował wszelkie informacje dotyczące Wojska Polskiego, polskiego systemu obronnego wraz z planami na najbliższe kilka lat. Nota bene podobny, oczywiście bardziej rozbudowany bo dotyczący całego państwa polskiego dokument przekazywaliśmy wraz z rozmowami akcesyjnymi do Unii Europejskiej. DPQ mówił także o intensywności osiągania interoperacyjności w stosunku do starych członków NATO. Polskie założenia informowały, że w 2003 roku 1/3 naszych sił zbrojnych ten warunek spełni. Kwatera Główna NATO na podstawie zredagowanego przez siebie dokumentu "Ocena potencjału oraz planów rozwojowych polskich sił zbrojnych", opinii ekspertów z Allied Command Europe i własnych planów rozwoju sił zbrojnych, opracowała „Propozycje Celów Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”. Dokument zawierał opis 65 celów w zakresach takich, jak doktryna, szkolenie, planowanie, dowodzenie i łączność, obrona powietrzna i zarządzanie przestrzenią powietrzną, modernizacja uzbrojenia i sprzętu, infrastruktura i logistyka czy plany restrukturyzacji - trzeba pamiętać, że w tym czasie armia w dalszym ciągu ulegała znacznym redukcjom ilościowym. Były to najbardziej istotne cele, takie, które umożlwiały Siłom Zbrojnym RP, ich poszczególnym jednostkom, formacjom i elementom struktury obronnej państwa skuteczne i efektywne współdziałanie z siłami zbrojnymi innych członków i międzynarodowymi strukturami dowodzenia Paktu Północnoatlantyckiego.
Negocjowanie propozycji przyszłych celów dla Polski rozpoczęło się na początku 1998 roku. Ze względu na zakres proponowanych celów, ich szczegółowość oraz związek z systemem obronnym Sojuszu, niektóre z nich do uzyskania statusu członka pełnoprawnego nie mogły zostać w całości przekazane stronie polskiej. Kierownictwo polskich sił zbrojnych musiało ponownie dokonać analizy potencjału obronnego kraju oraz planów rozwojowych tym razem uwzględniając zalecenia NATO. W toku prowadzonych negocjacji, udało się do czerwca 1998 roku doprowadzić do porozumienia z kierownictwem Paktu Północnoatlantyckiego. Polska zobowiązała się do do niezwłocznej realizacji 50 celów, pozostawiając 15 pozostałych do realizacji w dalszej przyszłości. W czerwcu 1998 uzgodnione cele zostały zaakceptowane przez Radę Północnoatlantycką (North Atlantic Council). Zobowiązania Polski stały się najważniejszym wyznacznikiem w planowaniu rozwoju Wojska Polskiego do 2003 roku. Należy pamiętać, że w tym czasie Siły Zbrojne RP realizowały narodowy program rozwoju i modernizacji na lata 1998-2012. W ciągu kilku miesięcy opracowano jego modyfikację. Powstały „Program Integracji z Organizacją Traktatu Północnoatlantyckiego i Modernizacji Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej na lata 1998-2012” przewidywał dostosowanie planów rozwojowych wojska (organizacja, struktury dowodzenia i kierowania, szkolenie) do ogólnych zasad funkcjonowania Sojuszu oraz ustanawiał priorytety programów badawczo-rozwojowych oraz modernizacji technicznej sprzętu i uzbrojenia pod kątem wymagań uzgodnionych z Paktem. Jeszcze przed oficjalnym wejście w struktury członkowskie NATO przystąpiono do realizacji zaleceń.
W dniu 12 marca 1999 roku, w amerykańskim miasteczku o wiele mówiącej nazwie Independence, Polska wraz z Czechami i Węgrami podpisała oficjalnie akt członkostwa i stała się pełnoprawnym członkiem Paktu Północnoatlantyckiego. Wielka w tym zasługa tytanicznej pracy ambasadora RP w Stanach Zjednoczonych Jerzego Koźmińskiego, czy nieżyjącego już ministra spraw zagranicznych RP Bronisława Geremka, który jak sam wspomina, wielokrotnie był wypychany przez szereg przez czeskiego i węgierskiego odpowiednika, bo któż inny mógł przedstawić decydujące argumenty za rozszerzeniem NATO jeśli nie Polska.
Cel osiągnięty: Polska w NATO
„Dziś złożyłbym podpis z równym przekonaniem, co wtedy. 12 marca 1999 roku miejsce Polski zostało bowiem określone zgodnie z polskim interesem narodowym. W tej kwestii nie mam żadnych wątpliwości” - mówił później Bronisław Geremek.
W końcu nas doceniono. W prawdziwej polityce (tzw. real politics) nikt raczej sentymentami się nie kieruje, decyduje kalkulacja. Poszerzono strefę wpływów oraz stabilności w Europie. Otworzyliśmy swoje przedstawicielstwa: cywilne i wojskowe w Brukseli oraz Naczelne Przedstawicielstwo Wojskowe w Mons działające przy SHAPE. Skierowano kolejnych urzędników i wojskowych do wielu instytucji, urzędów, agencji i struktur. W 1999 roku w strukturach było 65 Polaków, w 2010 już ponad 300. Wkrótce po uroczystościach z 12 marca 1999 roku przyszło pewne otrzeźwienie.
Jako członek Sojuszu weszliśmy w konflikt zbrojny z Serbią. Siły NATO zaatakowały militarnie ten kraj, by wymóc na nim wycofanie się ze zbuntowanej prowincji Kosowo. Z Serbami łączyły nas raczej przyjacielskie stosunki, tym bardziej był to pewien "kubeł zimnej wojny" pokazujący, że funkcjonowanie jakiegokolwiek podmiotu w rozbudowanych strukturach wymusza nie zawsze korzystne zachowania. Nie uczestniczyliśmy w konflikcie bezpośrednio, ale byliśmy postrzegani jako jego strona w sposób formalny.
12 marca 1999 roku - biblioteka w amerykańskim miasteczku Independence.
Pakt NATO i zobowiązania poszczególnych jego członków (szczególnie mowa o art. 5 i pomocy wzajemnej w sytuacji zagrożenia) z pewnością rozbudowały i wzmocniły nasze poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej jednak strony zaangażowały politycznie oraz militarnie w dwie, bardzo poważne wojenne zawieruchy, operacje: iracką i afgańską. Jednoznacznie określiły one pozycję naszego kraju na polu międzynarodowym. Nasze siły zbrojne stały się głównym narzędziem i atutem naszej polityki zagranicznej. To głównie dzięki naszym "bagnetom" działającym na pustyniach irackich czy górach afgańskiej prowincji Ghazni staliśmy się widocznym partnerem Stanów Zjednoczonych, najbardziej ofensywnego członka NATO w XXI wieku. Szczególnie operacja iracka (Iraqi Freedom) wywołała widoczny rozdźwięk w stanowiskach członków sojuszu. Jedni chcieli wojować, inni budować.
Na członkowstwie NATO w bardzo dużym, wręcz rewolucyjnym stopniu, skorzystało Wojsko Polskie. Dzięki funduszom Sojuszu (NATO Security Investment Programme), do Polski popłynęły całkiem pokaźne kwoty (do 2014 roku ma to być ponad 3,3 mld PLN) na modernizację infrastruktury logistycznej (porty, lotniska, składy) gotowej do przyjęcia i wsparcia zachodnich partnerów. Warto w tym miejscu wspomnieć o polskim wkładzie finansowym w struktury Paktu, określono go na 2,3924% budżetu organizacji (w 2008 roku budżet wyniósł 680 mln Euro). W Bydgoszczy w 2004 roku utworzono Centrum Szkolenia Wojsk Połączonych (Joint Force Training Centre), nowoczesne centrum szkoleniowe NATO dla wyższych oficerów. Pomoc materialna przychodziła także bezpośrednio od sojuszników. Wielokrotnie obejmowała sprzęt nie najnowszy, jednak w tej mizerii sprzętowej naszej armii wyróżniający się w dalszym ciągu odpowiednim poziomem wartości bojowej. Warto wymienić otrzymane od Niemców śmigłowce Mi-24D, samoloty bojowe MiG-29, czołgi Leopard 2A4, granty amerykańskie: fregaty typu Oliver Hazard Perry, śmigłowce SH-2G, samoloty transportowe C-130 Hercules czy wsparcie Norwegów: pięć okrętów podwodnych typu Kobben. W latach 1998-2008 na szkolenie w państwach NATO skierowano blisko 2500 wojskowych, w tym 170 na najwyższe rangą studia podyplomowe, będące dziś przepustką do szybkiej kariery w Wojsku Polskim.
Choć nie jest to najbardziej poprawny politycznie argument, to warto wskazać jak bardzo zmieniły się nasze siły zbrojne pod wpływem udziału w operacjach zbrojnych. Wojsko, które działało głównie na poligonach, musiało w sposób często szokowy przystosować się do warunków realnego pola walki, zgodnie z zasadą: lepiej przygotowany przeżyje. Od czasów II wojny światowej nie mieliśmy tylu ludzi z doświadczeniem bojowym, należy też o tym powiedzieć, że nie mieliśmy też tak wielu ofiar. Hasło „NATO” spowszedniało w naszym kraju, ileż to razy słychać o wspólnych ćwiczeniach (tylko w latach 1999-2008 było ich 72), operacjach polskiego lotnictwa w ramach ochrony przestrzeni powietrznej państw nadbałtyckich (PKW Orlik, Orlik II, Orlik III, Orlik IV i wkrótce Orlik V), okrętach Polskiej Marynarki Wojennej działających nawet na Oceanie Atlantyckim, w ramach stałych zespołów nawodnych NATO, czy innych operacjach (działania kontrterrorystyczne na Morzu Śródziemnym). W operacjach, także nie związanych z NATO tzw. błękitnych hełmów, w latach 2001-2008 wzięło udział około 24 tysiące żołnierzy i pracowników wojska. Udział w misjach zagranicznych przyśpieszył proces profesjonalizacji armii. Żołnierz polski porozumiewający się z sojusznikiem poprzez jeżyk angielski nikogo już raczej nie dziwi. Stopień wykonania podjętych w procesie przystępowania zobowiązań jest stale weryfikowany podczas procesu przeglądu obronnego NATO.
Po latach członkostwa Rzeczypospolitej w Sojuszu daliśmy się na pewno poznać jako nie tylko pasywny odbiorca decyzji innych, ale i jasno stawiający swoje potrzeby partner. Nie jesteśmy "V Kolumną" w NATO, jak niektórzy kiedyś mogli nas postrzegać. Widzimy, że obrona naszego kraju to nie tylko zamknięcie się w swoich granicach państwowych, czy kontynentalnych - dla bezpieczeństwa Polski znaleźliśmy się w dalekim Afganistanie. W Polsce członkostwo umocniło struktury demokratyczne, demokratyczną kontrolę nad wojskiem, nota bene do 1997 roku mieliśmy raczej z tym problem i wymusiło jego modernizację. NATO stało się stymulatorem przemian, przynależność do Paktu pozwoliła na pewno osiągnąć więcej niż gdybyśmy próbowali zrobić to sami. Sam Sojusz także się zmienił, oprócz transformacji struktur dowodzenia czy gotowości wojsk mało kto zauważy, że dzisiaj NATO jest dużo bardziej aktywne niż w czasach Zimnej Wojny, a wydarzenia z 2014 roku pokazują, że nie można zapominać o kolektywnej obronie.
Mariusz Cielma